MY NEW GUIDES

NOWE DROGOWSKAZY

KOCHAJMY ZIMORODKA

Dzisiaj zamiaruje założyć tu niedużą mowę w obronie tak zwanego drzewostanu i w ogóle przyrodoznawstwa. Właśnie świeżo zostałem sie za członka ochrony zieloności w Warszawie i na prowincji. Rozchodzi sie o to, że byle pętaczyna roślinnego podszycia u nasz nie szanuje, ptaszków nie kocha, rybek nie uważa. A letnią porą każden jeden lubi sobie poleżyć na trawce pod drzewkiem w samych skarpetkach. W wilie ogryźć pod choinką smażonego karaska. A comberek z zająca w śmietanie, to zła zagrycha pod żubrówkie?

Otóż więc, jeżeli nie będziem szanować lasów państwowych iglastych i liściastych, jeżeli ogniska będziem w nich rozpalać albo rzucać w trawę nie zgaszone pagierki od papierosów – kukurydze w mamałygie szarpaną będziem niedługo ogryzać, a nie udko zwierzyny.

A z powodu dlaczego? Raz, że połowę lasów puściem z dymem, a drugą tak zaśmieciem, że zając, sarna, kuropatwa znajdzie do spożycia tylko torbę z Delikatesów, nylonową skórkie po żuławskiej kiełbasie, skorupki od jajek na twardo, furę pustych półliterków oraz korków od nich. No to jakiego że w tych waronkach możemy dochować sie zwierzostanu jadalnego? Zidyjociałych z ankoholizmu zajęcy, kulawych lisów i zbankretowanych mrówkojadów, z powodu że i mrówki z takich zabarłożonych lasów nawieją w dalsze okolice, pozbawione dogodnych dla wycieczkowiczów połączeń kolejowych.

Zagrozi nam więc, mówiąc naukowo, dalsze zubożenie witaminowego menu, a leśne runo, zamieni nam sie w leśne g… z przeproszeniem.

Jak nasz poucza kalendarzyk wydany w swojem czasie przez Ligie Ochrony Przyrody, nie mówiąc już o takiem żbiku, gronostaju, zwyczajny zimorodek, którego dawniej można było spotkać na każdem kroku, należy dzisiej do wybryków natury i rzadki okaz odstawia. Kto ostatnio widział żywego zimorodka? Nikt. Ujrzyć go tylko można w tem kalendarzyku odrysowanego na 38 stronie. Ale co będziem mówić o zimorodku, zwyczajna jaskółka, żółw błotny, ropucha, a nawet mysikrólik zmuszone są podlegać ochronie, bo mogą całkiem wyginąć z tego świata.

To samo dotyczy sie motylków, chrabąszczy, bożych krówek, nawet drani pająków.

Wszystko to ma swoje praktyczne zastosowanie w przyrodzie, chociaż jedno drugiego wtraja, ale bez nadużycia, tyle, ile kto potrzebuje dla zdrowia albo zaostrzenia apetytu.

Nawet taka pluskwa jest pożyteczna, gdyż w przeciwnem razie ludzie całemi latami nie trzepaliby materacy i nie zmienialiby powleczenia.

Osobne żałobne wspomnienie należy sie od nasz szczupaczkom, karpiom, leszczom i sandaczom, które niedługo należyć już będą do bajek – opowiedanych wnuczkom wieczorową porą przez babcie i dziadków, przy telewizorach. Nasze fabryki wypełnili plan w 95 procentach i wytruli ich tak starannie i fachowo, że Centrala Rybna sprzedaje nam tylko rybę smolibuta, złapanego na Morzu Atlantyckiem koło Wysp Kanarejskich, i którego trzeba przed użyciem, mocno skropić octem i natrzyć perfumami „Zaczarowana dorożka”, bo w przeciwnem bądź razie odznacza sie zapaszkiem przypominającem dorożkie zwyczajną. Jeżeli mamy życzenie uratować nazad naszą przyrode: lasy, ryby, raki, mysiekróliki itp., musiem zapisać sie już, zaraz, dzisiaj, na członków Ligi Przyjaciół Przyrody, bo właśnie mamy Tydzień jej ochrony. Całego kramu kosztuje to 6 złotych na rok, a kilo karpi 26. Karkuluje sie? Wiadomo, tanio jak barszcz Strój Wąsa – jak sie dawniej mówiło w Warszawie.

Felietonista warszawski Stefan Wiechecki „Wiech”, 1963 r

2020-05-18T00:26:59+00:00