MY NEW GUIDES

NOWE DROGOWSKAZY

Ekscentryczne sekty protestanckie

„Wydaje mi się, iż chrześcijanie znajdują moc we wzywaniu imion jakichś demonów”
Celsus, wiek II n.e.

   Sporo już napisałem na temat Biblii, Jezusa i historii chrześcijaństwa. Nie napisałem jednak dotąd prawie nic na temat tych odłamów tej religii, które ze względu na swój charakter znacznie różnią się między sobą. Weźmy pod uwagę katolików, prawosławnych, protestantów i Świadków Jehowy. Wszyscy ci ludzie uważają się za chrześcijan, ale wierzą jakoś inaczej i nijak nie mogą zgodzić się ze sobą od wieków. Dlaczego tak się dzieje? Nie jest to bynajmniej zjawisko współczesne. Chrześcijaństwo zawsze było i jest najbardziej podzieloną religią świata. Apostoł Paweł pisze w jednym ze swoich listów adresowanych do pierwotnych chrześcijan w Koryncie:

„A przeto upominam was, bracia, w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyście byli zgodni, i by nie było wśród was rozłamów; byście byli jednego ducha i jednej myśli. Doniesiono mi bowiem o was, bracia moi, przez ludzi Chloe, że zdarzają się między wami spory. Myślę o tym, co każdy z was mówi: «Ja jestem Pawła, a ja Apollosa; ja jestem Kefasa, a ja Chrystusa». Czyż Chrystus jest podzielony? Czyż Paweł został za was ukrzyżowany? Czyż w imię Pawła zostaliście ochrzczeni?” (1 Kor 1,10-13)

Pisząc, „czyż Chrystus jest podzielony”, Paweł wyraża zdziwienie tym co dzieje się wśród wyznawców tej założonej przez niego religii. Ciekawe co by powiedział gdyby spojrzał na współczesne chrześcijaństwo. Można powiedzieć, że przekształciło się ono w istną wieżę Babel.

Dla poparcia moich tez będę odwoływać się w tym artykule do dwóch źródeł – opinii rzymskiego filozofa Celsusa (wiek II n.e.) oraz gospodarza witryny internetowej, podpisującego się pseudonimem Akatol.

Celsus pisze na ten temat:

„Na początku (chrześcijanie) byli nieliczni i jednomyślni. Skoro zaś rozrośli się w tłum, natychmiast dzielą się i rozłączają i każdy chce mieć własne stronnictwo, tak jak pragnęli tego od początku. I znowu podzieleni jedni drugich potępiają zachowując tylko wspólną nazwę, jeżeli w ogóle zachowują cokolwiek wspólnego. Jedynie nazwy wstydzą się jeszcze porzucić, poza tym każdy kieruje się własnymi zasadami. Tym bardziej dziwny jest ich związek, że nie widać, by opierał się na jakiejś trwałej podstawie. Trwałą jego podstawą był bunt, spodziewana stąd korzyść i ksenofobia. Oto co umacnia ich wiarę”.

„Chociaż tak bardzo się różnią między sobą i obrzucają się wzajemnie najgorszymi obelgami, to jednak wszyscy jednogłośnie mówią: Świat jest ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata”.

Sekt chrześcijańskich deklarujących wiarę w Jezusa jest obecnie na świecie multum i stale ich przybywa. Pewne źródło podaje:

„…z biegiem czasu przełożeni różnych wspólnot mieli różne i sprzeczne ze sobą zdania co do ważnych punktów tej nowej nauki religijnej. W ten sposób zakładano coraz więcej wspólnot, sekt neoprotestanckich, z których obecnie, na początku XXI wieku jest około 2000, z tego w samej Afryce około 1000”.

Jak to się stało, że na gruncie prostego, pierwotnego chrześcijaństwa wyrosła taka wieża Babel ? Złożyło się na to wiele przyczyn, wiele książek napisano na ten temat które dostępne są w każdej niemal bibliotece. Dlatego nie uważam za stosowne omawiać tego problemu i przejdę do właściwego tematu. Postaram się opisać w skrócie, lecz w miarę obiektywnie, zielonoświątkowców – chrześcijan, którzy ze względu na swój charakter i sposób demonstrowania wiary różnią się drastycznie niemal od wszystkich pozostałych. Należą do nurtu zwanego przez niektórych chrześcijaństwem entuzjastycznym lub ekscentrycznym.
Zacznę jednak od paru słów o sobie.

   Będąc szesnastoletnim chłopcem przeżyłem tzw. nawrócenie w zborze zielonoświątkowym, a po kilku miesiącach tzw. chrzest Duchem Świętym. Przez kilka następnych lat byłem zielonoświątkowcem i miałem duchowe przeżycia, podobne do tych, jakie miewali moi bracia i siostry w wierze. Dzięki temu mogłem poznać dość dobrze tych ludzi, ich mentalność i styl życia. Byli wśród nich ludzie dobrzy i źli, jak w każdej społeczności, ale tych złych było moim zdaniem zbyt wielu. Dlatego zacząłem myśleć, coraz bardziej zastanawiać się – jak to się dzieje, że te „święte” przeżycia tych ludzi nie mają prawie wcale odzwierciedlenia w ich codziennym życiu i zachowaniu. Mieli bowiem zwyczaj kłamać, plotkować i kłócić się między sobą, ale wcale nie uważali tego za coś złego. Dlatego po kilku latach opuściłem tą społeczność i zacząłem uczęszczać na zebrania ewangelicznych chrześcijan, bo uważałem, że są po prostu lepsi. Ale i tam działo się niewiele lepiej. Postanowiłem więc zaufać sobie i pójść własną drogą, czego zresztą nie żałuję do dzisiaj. Były też inne powody tej decyzji, których wolę nie wymieniać, aby nie zostać posądzony o stronniczość lub jakieś osobiste uprzedzenia do tych ludzi, lub do kogokolwiek. Moją zasadą jest bowiem, aby zachować obiektywizm w każdej sprawie, nawet najbardziej kontrowersyjnej. Już od ponad 40 lat nie mam z zielonoświątkowcami żadnej wspólnoty na płaszczyźnie duchowej. W każdym razie, zapewniam, że moje podejście do tego tematu jest obiektywne.

   Zielonoświątkowcy są to ludzie którzy na swój własny sposób rozumieją i przeżywają tzw. chrzest Duchem Świętym; a przez chrześcijan innych wyznań, między innymi baptystów i ewangelicznych chrześcijan, uważani są za ludzi niezdrowych duchowo. Z tym mogę się dzisiaj zgodzić, choć sam byłem kiedyś jednym z tych niezdrowych. W czasach PRL-u byli sektą mało znaną w Polsce, a nawet teraz, choć jest już ich znacznie więcej w tym kraju i cieszą się znacznie większą swobodą religijną, są mało znani. Polacy wiedzą dużo na temat kościoła katolickiego, jako że jest to religia dominująca w tym kraju, ale gdyby zapytać dzisiaj przeciętnego Polaka co wie o zielonoświątkowcach, to okazałoby się, że nie wie nic lub bardzo niewiele. A szkoda. Podam więc kilka ważniejszych faktów na ich temat.

– Na świecie jest obecnie ponad 279 milionów zielonoświątkowców należących do różnych sekt chrześcijańskich i chrześcijańsko-podobnych i ruch ten stale rośnie.

– Glosolalia, czyli mówienie językami, jest wśród nich czymś powszechnym, ale zdaniem naukowców którzy je badali, jest to w znacznej części niezrozumiały bełkot, zarówno dla nich samych jak i dla otoczenia. W każdym razie, sensowność tych języków pozostaje pod znakiem zapytania.

– W zborach zielonoświątkowych panuje kult Jezusa. Zielonoświątkowcy czczą go bardziej niż Boga. Nie jest to zresztą czymś nowym. Już w II wieku, czyli w okresie gdy jeszcze nie było zielonoświątkowców, na świecie, Celsus pisał: „jego (tj. Jezusa) uznali za władcę i uważają go za potężniejszego od panującego Boga, a nawet za jego pana… Taka jest siła wiary, niezależnie od tego czego dotyczy. Wiara, która wcześniej opanowała ich duszę, była powodem ich przywiązania do Jezusa… Gdybyś ich (tj. chrześcijan) pouczył, że ten nie jest Synem Bożym, lecz że Bóg jest Ojcem wszystkich i że tylko jego trzeba czcić naprawdę, nie zgodziliby się oddawać czci Bogu, jeżeli miałby jej nie otrzymać prowodyr ich buntu (czyli Jezus). Nazwali go Synem Bożym nie dlatego, że tak bardzo szanują Boga, ale dlatego, iż bardzo wysławiają Jezusa”.

W związku z tym, nasuwają się następujące pytania.
– Czy jest to prawdą, że wszyscy wyznawcy religii chrześcijańskiej, podzieleni obecnie na setki sekt i odłamów, czczą i modlą się do tego samego Jezusa? Odpowiem – NIE.

– Czy cudów, jakie ponoć dzieją się wśród nich, dokonuje Jezus, ten sam który żył i działał w Palestynie w I wieku n.e.? Odpowiem znów – NIE. Wystarczy porównać Jezusa katolickiego reklamowanego na katolickich portalach internetowych z Jezusem zielonoświątkowców, baptystów, czy Świadków Jehowy, aby dojść do wniosku, że to nie jest w istocie ta sama postać. Skoro tak, to nasuwa się kolejne pytanie:

– Czy wszystkie cuda jakie mają miejsce wśród chrześcijan pochodzą od Boga? Niełatwo jest znaleźć odpowiedź na to pytanie, jako że cuda zdarzają się nie tylko w różnych odłamach religii chrześcijańskiej lecz nawet i w innych religiach. Zwiedzając kiedyś klasztor na Jasnej Górze, widziałem przy wyjściu z santuarium zawieszone na ścianie kule, protezy, aparaty słuchowe i inne przedmioty. Pozostawili je tam ludzie, którzy ponoć doznali cudownego uzdrowienia modląc się przez obrazem Czarnej Madonny. Gdybym zapytał zielonoświątkowców, którzy w Matkę Boską nie wierzą, co o tym myślą, to niejeden z nich odpowiedziałby, że te katolickie uzdrowienia są dziełem Szatana. „Nasze cuda są od Boga a tamte od Diabła” – tak często myślą i mówią fanatycy religijni, zarówno protestanccy jak i katoliccy. Nie jest to zresztą problem całkiem nowy, współczesny. Historia lubi się powtarzać. Oto co Celsus mówi na ten temat. Znów zacytuję trzy fragmenty jego wypowiedzi.

„Czyż nie jest nikczemnością dowodzić na podstawie tych samych uczynków, że jeden jest Bogiem, a inni oszustami?”

„O światłości i prawdo! On (Jezus) sam, własnym głosem oznajmia otwarcie, jak piszecie, że przybędą do was inni, czyniący podobne cuda źli oszuści, i wymienia jakiegoś Szatana, dokonywającego takich cudów; a zatem sam wyraźnie stwierdza, że owe cuda nie mają boskiego charakteru, lecz są dziełem złych istot. Zmuszony przez prawdę zdemaskował czyny innych i równocześnie oskarżył swoje własne. Czyż nie jest nikczemnością dowodzić na podstawie tych samych uczynków, że jeden jest Bogiem, a inni oszustami? Dlaczego na podstawie tych samych uczynków i powołując się na jego świadectwo mamy innych uważać za gorszych od niego? Sam przecież przyznał, że te cuda nie mają boskiego charakteru, lecz pochodzą od jakichś oszustów i łotrów. I wymienia on jakiegoś Szatana, dokonującego takich cudów. [Tak samo] Mojżesz zmuszony przez prawdę zdemaskował czyny innych (tj. magików egipskich) i równocześnie oskarżył swoje własne”.

„…magicy egipscy, którzy za kilka oboli sprzedają na rynku swe cudowne umiejętności, wypędzają z ludzi demony, zamawiają choroby, wywołują dusze bohaterów, pokazują stoły zastawione drogimi potrawami i przysmakami, które w rzeczywistości nie istnieją, wprawiają w ruch martwe przedmioty tak, że wskutek złudzenia poruszają się one jak żywe istoty. Czyż musimy uważać od razu za synów bożych ludzi, którzy dokonują takich rzeczy? Czy raczej powinniśmy stwierdzić, że są to praktyki bezbożników opętanych przez złego ducha?”. I dalej,
„Należy zaufać mędrcom, którzy uczą, że większość ziemskich demonów oddaje się rozkoszom zmysłowym, że demony te, związane z krwią, dymem ofiarnym, zaklęciami, oddane bez reszty tym sprawom, nie mogą dokonać niczego poza leczeniem ciała, przepowiadaniem ludziom i państwom przyszłości oraz znają się tylko na tym, co się odnosi do spraw doczesnych”.

  Zaś autor drugiego wspomnianego wcześniej źródła pisze o zielonoświątkowcach:

„Wielkim wyzwaniem dla ludności w Ameryce Łacińskiej jest działalność niebezpiecznych i destrukcyjnych sekt, szczególnie sekt zielonoświątkowców, które zyskują swych nowych adeptów wśród ludzi uzależnionych przez alkohol, narkotyki i hazard”.

„Kościół zielonoświątkowy to dobrze zamaskowany fasadą chrześcijaństwa i kultu Jezusa zespół wierzeń oraz praktyk spirytystycznych, włącznie ze stosowaniem metod silnej sugestii i hipnozy, acz z uzasadnieniem w wyrwanych z kontekstu wersetach biblijnych.

„O tym, że kościół zielonoświątkowy ma swoje korzenie w amerykańskim spirytyzmie nie mówi się dzisiejszym wiernym”.

„Zachodzi zatem poważne pytanie, czy Jezus Chrystus wywołany w seansie spirytystycznym jest tym samym Jezusem, który żył dawno temu w Izraelu jako uznany założyciel chrześcijaństwa i czy jego spirytystyczne, channelingowe wywoływanie (przez Biblię surowo, pod karą śmierci zakazane), nie jest aby ciężkim i dla dusz zielonoświątkowców śmiertelnym grzechem, z powodu tego, że de facto wywołuje się tak nie Jezusa Chrystusa a jakiegoś demona, szatana, który się podszywa… Każdy ze zborów wywołuje jakiegoś okolicznego ducha, a może demona, który w oprawie biblijnego wersetyzmu udaje świetnie Ducha Świętego, a bywa, że samego Jezusa Chrystusa”.

Zielonoświątkowcy jednakże są sektą, a kto występuje z tej wspólnoty lub chodzi regularnie do innych ugrupowań religijnych, traci przyjaciół i zielonoświątkową rodzinę, a nad wspólnotą czuwa starszy pastor!”.

„…wielu ludzi przeżywa tzw. „Odpoczynek w Duchu”. Następuje to przeważnie w wyniku praktyki nałożenia rąk i prowadzi do upadku, zazwyczaj do tyłu, osoby na którą nakłada się ręce, jednak doskonale wiadomo od wieków, że jest to skutek zahipnotyzowania człowieka przez pastora czy animatora, który jest jednocześnie silnym hipnotyzerem… Nazywanie takiego wywołanego ducha Duchem Jezusa czy Duchem Świętym nie ma tu znaczenia, ponieważ, o ile wcześniej nie znaliśmy jakiegoś ducha dobrze, nie mamy szans ustalenia kto tak naprawdę do nas przychodzi”.

   Oczywiście są to bardzo mocne opinie i oskarżenia. Przez pewien czas zastanawiałem się, czy warto je cytować. W końcu zdecydowałem się to zrobić, bo doszedłem do wniosku, że zawierają sporą część prawdy. Słysząc je, niejeden zielonoświątkowiec poczułby się mocno urażony i nazwał autora tych wypowiedzi szatanem i antychrystem. Na tym właśnie polega problem tych ludzi – nie chcą słyszeć prawdy, że są na błędnej, niebezpiecznej drodze.
Poza tym, zielonoświątkowcy na ogół nie chcą, aby nazywano ich po imieniu i zasłaniają się szyldem bezwyznaniowości. W Montrealu gdzie mieszkam, jest zbór zielonoświątkowy, rzekomo bezwyznaniowy, niedenominacyjny (non-denominational), którego oficjalna nazwa brzmi New Beginnings Church. Byłem raz na ich zebraniu i doszedłem do wniosku, że jest to w istocie typowa wspólnota zielonoświątkowa, zasłaniająca się szyldem bewzwyznaniowości.
W Polsce istnieje podobny, niejako siostrzany zbór, o nazwie Kościół Chwały. Dzieją się w nim prawdziwe cuda niewidy. Aby się o tym przekonać, wystarczy pójść na YouTube, wpisać w okienko słowa „Kościół Chwały” i obejrzeć choćby dwa lub trzy filmy. „Aby uwierzyć, trzeba zobaczyć” mówi przysłowie; zobaczyć do jakiego obłędu doprowadza tych ludzi religia. Ten krótki film pokazuje jak zachowuje się kobieta, która jest pastorem tej społeczności.

Po obejrzeniu jednego z tych filmów pewien forumowicz napisał: „To najlepsza dyskoteka jaką w życiu widziałem. Prawdziwe boże tsunami”, a inny dodał: „Ja bym wszystkich tam sprawdził na okoliczność narkotyków. Normalny człowiek tak się nie zachowuje”.

Ale podobnych kościołów i zborów jest na świecie wiele. Zwróciłem szczególną uwagę na ten kościół dlatego, że ci ludzie mówią, jak wielkie cuda Bóg wśród nich czyni, ile modlitw o zdrowie, o potomstwo, o pomyślność zostało wysłuchanych, itd. itp. Trudno przejść nad tym obojętnie; słuchając tych świadectw, przypomniało mi się co Celsus pisał na temat cudów jakie miały miejsce w jego czasach w świątyniach pogańskich.

„Czy trzeba wyliczać szczegółowo wszystkie wyrocznie wypowiedziane z inspiracji bogów przez wieszczków i wieszczki albo przez innych natchnionych mężów i niewiasty? Czy trzeba mówić, o jakich cudach dowiadywano się w świątyniach, ile przepowiedni otrzymali ludzie składający ofiary, ile było niezwykłych znaków wróżebnych? Byli i tacy ludzie, którzy otrzymali znaki z nieba; całe życie jest pełne takich przykładów. Ile miast założono dzięki wyroczniom, ile miast zostało ocalonych od epidemii i głodu, a ile zginęło marnie z powodu lekceważenia wyroczni i zapominania o nich? Ile założono kolonii, które potem bujnie się rozwijały w przestrzeganiu nakazów bożych? Ilu władców, ilu zwykłych ludzi doznało dobrego lub złego losu w zależności od tego, czy przestrzegali wyroczni, czy nie? Ile małżeństw bolejących nad swą bezdzietnością otrzymało to, o co prosiło? Ilu ludzi uniknęło gniewu demonów, ilu zostało uzdrowionych? Iluż zginęło z powodu świętokradztwa; jedni popadli w szaleństwo, inni sami przyznali się do przestępstwa, jeszcze inni popełnili samobójstwo albo zapadli na nieuleczalne choroby. Niekiedy zabijał ich potężny głos boży dochodzący ze świątyni”.

Wynika z tego, że pogańscy bogowie dokonywali nawet większych cudów w starożytności.

Poza tym, chrześcijanie rasy czarnej zachowują na swoich zebraniach podobnie – tańczą, klaszczą w dłonie, itd. Ma to związek z religiami afrykańskimi jakie praktykowali zanim przeszli na chrześcijaństwo. Ale dziwić może, że ludzie rasy białej, którzy wyrośli w kulturze zachodniej, tak chętnie czerpią wzorce od nich. Patrząc na sceny jakie często mają miejsce w zborach zielonoświątkowych, znów przypominają mi się słowa Celsusa: „Wydaje mi się, iż chrześcijanie znajdują moc we wzywaniu imion jakichś demonów”.
Istotnie, czy ludzie przy zdrowych zmysłach zachowaliby się w taki sposób?

Wnioski końcowe

   Jak wspomniałem, z tego co Celsus pisze wynika, iż w II wieku n.e. w świątyniach pogańskich zdarzały się cuda wcale nie mniejsze i nie gorsze od tych, jakie zdarzają się w dzisiejszym świecie, nie tylko zresztą chrześcijańskim. Jezus powiedział: „Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: Ja jestem Mesjaszem. I wielu w błąd wprowadzą”. (Mt 24,5) Widocznie z góry przewidział jakie będą skutki głoszonej przez niego nauki, nie tylko dla ludzi mu współczesnych lecz nawet dla przyszłych pokoleń. W każdym razie, nie ulega wątpliwości, że wielu tak zwanych cudotwórców którzy działają wśród chrześcijan, zwłaszcza wśród zielonoświątkowców, są to w istocie zwykli szarlatani, którzy zwodzą, mamią ludzi naiwnych i wyłudzają pieniądze. Pisałem już o tym w jednym z moich artykułów.
Dlatego mówię i powtarzam od dawna – Boga trzeba czcić w powadze, a nie w chorobliwej ekstazie ! Jak można modlić się o uzdrowienie w tak niezdrowej atmosferze, jaka panuje w wielu zielonoświątkowych zborach, na przykład podczas seansów uzdrowicielskich amerykańskiego healera Benny Hinna (patrz film zamieszczony na końcu tej strony). Ci, którzy czynią ze swoich nabożeństw coś w rodzaju dyskoteki, dają świadectwo swojej nietrzeźwości i braku szacunku dla imienia Bożego. W każdym razie, są ludźmi niezdrowymi duchowo.

   Pentekostalizm jest ruchem ekscentrycznym i niezdrowym. Przeżycia zielonoświątkowców mają więcej wspólnego ze spirytyzmem niż z tym, co można nazwać działaniem ducha Bożego. Jeśli w zborze do którego uczęszczasz ludzie klaszczą, tańczą, przeżywają śmiech w duchu, odpoczynek w duchu i dzieją się tym podobne rzeczy, to lepiej uważaj – zabawa z duchami jest niebezpieczna, może skończyć się tragicznie. Radzę wystąpić z takiej społeczności, zerwać z nią wszelki kontakt. Ktoś powie – ale przecież ludzie są tam uzdrawiani, uwalniani od nałogów, itd. Możliwe, że niektórzy są. Mówię niektórzy, bo na pewno nie wszyscy. Ale moce ciemności są chytre, zdolne czynić też i pewne dobre rzeczy, aby utrzymać władzę w danym środowisku lub okolicy.

   Jak wspomniałem, w tym co pisze Akatol jest jakaś część prawdy, choć wydaje mi się, że czasami przesadza i zbytnio uogólnia pewne złe zjawiska. Słyszałem jednak sporo złych świadectw od ludzi którzy byli lub są członkami zielonoświątkowych społeczności. Niektórzy z nich mówili, że w okresie, gdy chodzili na te zgromadzenia czuli się bardzo źle psychicznie, a nawet zaczęli mieć kłopoty z głową. Byli też i tacy co lądowali w psychiatryku. Pewna nawiedzona chrześcijanka, która miewała sny, widzenia i proroctwa, chyba ze sto razy odchodziła od męża, i wracała do niego po tygodniu, miesiącu lub roku; a niemal za każdym razem mówiła, że to Bóg kazał jej to zrobić, czyli odejść i wrócić. Oczywiście ten jej związek  rozpadł się w końcu. Inna z kolei dostała widzenie od boga, który kazał jej połamać nogi dzieciom, a miała ich troje. Lekarz, którego poinformowano o tym przypadku, powiedział, aby nic nie mówić o Bogu w jej obecności.

   Znam dość dobrze mentalność i charakter zielonoświątkowców, bo jak powiedziałem, mialem z nimi sporo do czynienia w młodości i sporo jeszcze pamiętam. Dlatego stwierdzam dzisiaj z całą pewnością, że choć są wśród nich ludzie szczerzy i pragnący służyć Bogu, to jednak w swej ogólnej masie są niebezpieczną sektą, nieprzyjazną dla ludzi z zewnątrz, a ich przeżycia mają podłoże spirytystyczne i NA PEWNO NIE POCHODZĄ Z CZYSTEGO ŹRÓDŁA.  AMEN.

Jerzy Sędziak, styczeń 2020

© Copyright by Jerzy Sędziak

 

 

 

 

 

 

2023-11-13T01:31:00+00:00