MY NEW GUIDES

NOWE DROGOWSKAZY

Bibliochwalstwo

Wielu chrześcijan, szczególnie tych związanych z tradycją protestancką, słusznie wyszydza katolicki kult obrazów, figur i relikwii jako sprzeczny z boskim objawieniem i ze zdrowym rozsądkiem. Szkoda tylko, że protestanci nie potrafili ustrzec się podobnej wpadki.

Twórca reformacji, Marcin Luter, wielokrotnie przewróciłby się w grobie, gdyby zobaczył, co jego następcy zrobili z jego zasadą „Sola Scriptura” – „Tylko Biblia”. Przez zwrot do Pisma Świętego Luter bynajmniej nie rozumiał bezkrytycznego, naiwnego stosunku to tekstu tzw. ksiąg natchnionych. Hasło „Tylko Biblia” jest pokazaniem kierunku, w którym należy szukać prawdy, a nie ograniczeniem jej do fundamentalizmu czy literalizmu – dosłownego interpretowania tekstu. Sam Luter nie miał bynajmniej czołobitnego stosunku do tego, co tradycja kościelna nazwała Nowym Testamentem. Dosyć niechętnie odnosił się na przykład do Listu Jakuba i Apokalipsy. Temu pierwszemu zarzucał, że stoi w sprzeczności z apostolską zasadą zbawienia z łaski przez wiarę. Wystarczy zresztą jedna lektura tego listu, aby zauważyć, że jest w zasadzie polemiką z teologią świętego Pawła. Jeżeli chodzi o Apokalipsę (Objawienie św. Jana), Luter – człowiek wykształcony i znający pisma ojców Kościoła – wiedział, że w starożytności było wiele kontrowersji wokół natchnienia tej „świętej księgi”. Ponieważ był także człowiekiem myślącym, wahał się: skoro starożytni chrześcijanie mieli wątpliwości, i to dosyć powszechnie wyrażane, to dlaczego by tych wątpliwości nie mieć? Skoro pokolenia uczniów Chrystusa – żyjące tuż po nim! – traktowały Apokalipsę z dystansem, to dlaczego późniejsze miałyby pałać entuzjazmem?

Takich wątpliwości zdają się nie mieć niektórzy współcześni spadkobiercy reformacji. Traktują Biblię tak, jakby spadła z nieba, a nie była napisana i wyselekcjonowana przez żydów i chrześcijan, czyli zwykłych ludzi. Mam przed sobą list na tegoroczne Ekumeniczne Dni Biblijne. Jego autorzy cytują Apokalipsę („Błogosławiony, który strzeże słów proroctwa tej księgi”), ale tekst analizują tak, jakby dotyczył całej Biblii. To takie interpretatorskie nadużycie, ale któżby się przejmował takimi bzdurami, skoro to pasuje do przyjętej przez autorów tezy, według której Apokalipsa jest uwieńczeniem i zakończeniem Biblii. Brak wątpliwości, brak zastanowienia – tylko entuzjazm pozostał. Nikt nie zastanawia się, co na to Bóg? Ale po cóż takie wątpliwości, skoro dla wielu bogiem stała się sama Biblia? Nie dziwi ich nawet to, że List Judy cytuje niezawartą w Biblii Księgę Henocha, tak jakby była natchniona, ani to, że za „natchnione Słowo Boże” uznano prywatną korespondencję jednego z liderów wczesnego Kościoła – świętego Pawła. Ciekawe, co na to sam Paweł? Ale tych pytań lepiej sobie nie zadawać – wiara bez pytań większą przynosi pociechę, choć niekoniecznie lepsze skutki dla życia.

MAREK KRAK, tygodnik Fakty i Mity

2018-11-23T10:08:28+00:00