MY NEW GUIDES

NOWE DROGOWSKAZY

QUMRAN 3 – CZY JEZUS Z NAZARETU BYŁ ESSEŃCZYKIEM?

   Czytelnikom nie wprowadzonym w temat „Zwoje Morza Martwego” tytułowe pytanie może wydawać się dziwne. Ale osoby, które czytały moje dwa poprzednie artykuły – „Największe odkrycie archeologiczne XX wieku” i „Qumran – przedsionek chrześcijaństwa”, lub choć jedną książkę na temat Zwojów autorstwa niekwestionowanych autorytetów w tej dziedzinie, wiedzą zapewne o co mi chodzi. Wiem, że jest to problem poważny i kontrowersyjny. Spór o Zwoje Morza Martwego toczy się nadal pomiędzy chrześcijaństwem a światem naukowym, dlatego sprawa ta jak bumerang powraca na łamy różnych wydawnictw co pewien czas. Wiadomo przecież kim jest Jezus dla chrześcijan różnych wyznań. Dlatego podkreślam, że w moich rozważaniach argumentację dotyczącą tych tak ważkich kwestii opieram wyłącznie na tym co mówią same teksty qumrańskie oraz opiniach obiektywnych naukowców, ekspertów w tej dziedzinie. To, co mówi o Jezusie Nowy Testament uważam za mniej istotne i postaram się wyjaśnić dlaczego.

Historią chrześcijaństwa interesuję się od dawna. Dopóki czytałem tylko Biblię i publikacje kościelne, uważałem za oczywiste, że biblijny Jezus jest postacią w pełni poznaną i historycznie udokumentowaną, że pod względem teologicznym jest on dokładnie taki jak opisują go autorzy tekstów nowotestamentowych, w związku z czym nie warto zawracać sobie głowy opiniami jakichś ateistów lub sceptyków myślących zgoła inaczej niż świat chrześcijański. Ale gdy zetknąłem się po raz pierwszy w życiu z tematyką „Zwoje Morza Martwego” i zacząłem czytać publikacje na ten temat, zacząłem mieć  pewne wątpliwości co do autentyczności biblijnego Jezusa. Po zapoznaniu się z treścią kilku tekstów qumrańskich opublikowanych w języku angielskim w świadomości mojej nastąpił przełom. Stało się dla mnie oczywiste, że wartość faktograficzna ewangelli jest dość wątpliwa. Nie dawało mi to spokoju.

Sięgałem po coraz inne publikacje na ten temat. Czytałem dzieła naukowców, na przykład Johna Allegro, który był członkiem Międzynarodowej Komisji Wydawniczej przygotowującej Zwoje do publikacji, Roberta Eisenmana, Lawrenca Schiffmana i paru innych. Pod wpływem tej lektury mój sceptycyzm jeszcze bardziej pogłębił się i w pewnym momencie wyłonił mi się obraz pierwotnego chrześcijaństwa bardzo różny od tego jaki prezentują publicyści chrześcijańscy. Argumentacja tych naukowców była w wielu punktach bardziej logiczna i przekonująca. Z niepokojem uświadomiłem sobie fakt, że pomiędzy historycznym Jezusem z Nazaretu a Pawłowym Chrystusem wiary istnieje jakaś wielka, dziwna, niepojęta przepaść; przepaść, o której nie wiedzą lub nie chcą wiedzieć ci, którzy nie czytają niezależnych źródeł naukowych lub rzadko zaglądają do nich. Zrozumiałem wreszcie dlaczego niektórzy historycy twierdzą, że ewangelie nie są dokumentami na których można polegać. I faktycznie, z historycznego punktu widzenia Jezus jest postacią mglistą, choć mało kto zaprzecza temu, że naprawdę istniał, żył w Palestynie na początku naszej ery. Obecnie mało który publicysta, świecki lub kościelny, kwestionuje jego historyczność, natomiast coraz częściej i głośniej kwestionuje się jego autentyczność. I nic dziwnego, Zwoje Morza Martwego dały ku temu pełne podstawy. W związku z tym, zasadnicze pytanie na które, moim zdaniem, powinien szukać  odpowiedzi przeciętny, współczesny inteligentny człowiek brzmi: Jaki był prawdziwy Jezus? Czy był żydem z krwi i kości, ekshumowanym i pośmiertnie wykreowanym na Boga, czy też był Bogiem z urodzenia, czyli zarania dziejów, jak podaje nam do wierzenia Kościół? Jeśli chcemy podążać za postępem intelektualnym naszej epoki, musimy znaleźć jakąś odpowiedź na to pytanie. Myślę, że angielska metoda „multiple choice quiz” może nam w tym pomóc. Weźmy więc pod rozwagę te cztery opcje i spróbujmy wybrać  najwłaściwszą:

  1. Jezus był członkiem zakonu esseńskiego przez całe swoje życie.
  2. Jezus był nim tylko przez pewien czas (dwunastoletni chłopiec musiał przecież zdobyć  gdzieś wykształcenie teologiczne, skoro umiał dyskutować  z faryzeuszami i uczonymi w Piśmie).
  3. Jezus nigdy nie był esseńczykiem, lecz podobnie jak oni zapożyczył nauki od innych nauczycieli ówczesnego i/lub starszego pokolenia.
  4. Jezus nigdy nie był esseńczykiem i nie miał z nimi nic wspólnego.

Myślę że ostatni, czwarty punkt można śmiało odrzucić. Ilość podobieństw do esseńczyków w naukach Jezusa daje ku temu pełne podstawy. Punkt pierwszy również budzi pewne wątpliwości. Gdyby historyczny Jezus był esseńczykiem przez całe życie, to podobnie jak oni trzymałby się wiernie pewnych granic, zwłaszcza dotyczących zakonu mojżeszowego. Tymczasem Jezus był dość liberalny w tej dziedzinie, choć z pewnością nie aż tak liberalny jak przedstawiają go ewangelie. Daje to podstawy do wierzenia, że choć dobrze esseńczyków znał, nie był z nimi blisko związany przez całe życie. Wydaje się jednak całkiem możliwe, że żył wśród nich, podobnie jak Jan Chrzciciel, lecz w pewnym momencie swojego życia opuścił ich zakon i rozpoczął działalność publiczną na własną rękę.

Uważam, że punkt drugi jest najbardziej logiczny w świetle tego co mówią o esseńczykach Zwoje Morza Martwego, chociaż nie spierałbym się z kimś kto wybrałby punkt trzeci. Nauki esseńskie, z którymi Jezus prawdopodobnie zetknął się w dzieciństwie lub młodości wywarły trwały wpływ na całe jego dorosłe życie. Flawiusz pisze, że esseńczycy przyjmowali do siebie dzieci innych rodzin, czyli z zewnątrz, spoza ich środowiska, i kształcili je na swój własny styl. Z ewangelii wiemy, że Jezus pochodził z niezamożnej, wielodzietnej rodziny, a szkoła qumrańska oferowała wówczas takim rodzinom możliwość kształcenia ich dzieci.

Podobnie jak wielu naukowców nie kwestionuję historyczności Jezusa, choć jestem całkowicie pewny, że w postaci przedstawionej w Biblii nigdy on nie istniał. Jestem też pewny, że ewangelie przekazują nam tylko część prawdy o nim i o apostołach, a skoro tak, to nie warto traktować  tych tekstów poważnie, tym bardziej otwierać serca na ich słowa. Można tylko, w najlepszym razie, sugerować  to lub owo w oparciu o nie podczas dyskusji z ludźmi na temat wiary. Pierwsza Ewangelia została przecież napisana dopiero po zniszczeniu Jerozolimy przez rzymskiego cesarza Tytusa w 70 roku n.e., czyli około 40 lat po śmierci Jezusa. Dr. Johannes Lehmann, jeden z tłumaczy Biblii, mówi na ten temat:

„Autorzy ewangelii są interpretatorami a nie biografami, oni nie rozjaśnili tego, co zostało zaciemnione przestrzenią czasu, lecz zaciemnili wręcz to, co jeszcze było jasne. Oni nie utrwalili historii, lecz stworzyli własną jej wersję. Pisali nie po to, aby informować, lecz po to aby usprawiedliwić to co już się stało”.

W każdym razie, bardzo dziwne, wręcz podejrzane wydaje się to, że autorów czterech ewangelii prawie nie interesuje świat w którym żył Jezus i apostołowie. Co gorsza, nie interesują ich nawet esseńczycy, którzy w owym czasie byli dużą, wpływową sektą w Palestynie, jak pisze o nich Józef Flawiusz w „Wojnach żydowskich”. Można więc poważnie zastanowić się, jaki cel przyświecał autorom ewangelii, że uznali za stosowne pominąć milczeniem ten najważniejszy dla chrześcijaństwa nurt judaizmu.

W artykule „Qumran – przedsionek chrześcijaństwa” podałem dość  obszerny wykaz „esseńskich” cech Jezusa. Cechy te raz po raz uzewnętrzniały się w jego słowach i obyczajach. Zwięźle, w osiemnastu punktach przedstawiłem podobieństwa pomiędzy tekstami qumrańskimi a kazaniami i naukami Jezusa. Wykazałem, że formuły „błogosławieństw” w Kazaniu na Górze Jezus niewątpliwie zapożyczył od esseńczyków, choć nadal im własną treść. Mówiąc na przykład, o „ubogich w duchu”, „doskonałości”, „uzdrawianiu”, „wzbudzaniu do życia umarłych”, „synach światłości”, „Mesjaszu”, „Synu Bożym”, „Nowym Przymierzu” lub „sądzie Bożym pałającym gniewem” – Jezus ewidentnie posługuje się frazeologią esseńczyków. Wzoruje się również na nich w swoich obyczajach – wybiera dwunastu apostołów, odbywa ucztę paschalną według esseńskiego obrzędu i kalendarza, zawiera ze swoimi uczniami Nowe Przymierze na wzór esseński, podobnie jak oni potępia faryzeuszów i saduceuszów za łamanie praw Bożych, nawołuje ludzi do pokuty w związku ze zbliżającym się Królestwem Bożym, itd, itp.

Ci, którzy dogmatycznie twierdzą, że Jezus esseńczykiem nie był często posługują się dwoma argumentami. Po pierwsze, mówią, Jezus działał otwarcie, nie był odizolowany od świata jak esseńczycy; a po drugie, imię jego nigdzie nie figuruje w tekstach qumrańskich. Ale czy wszyscy esseńczycy byli odizolowanymi od świata eremitami? Do czasu znalezienia tak zwanego Zwoju Miedzianego istotnie wierzono, że esseńczycy byli sektą odizolowaną od życia społecznego i religijnego Jerozolimy, wręcz tajną organizacją. Ale kiedy w pieczarach Qumran odkryto wspomniany Zwój zawierający szczegółową listę przedmiotów należących do skarbca świątyni jerozolimskiej i wykaz miejsc w których zostały ukryte, odrzucono ten pogląd. Wynikałoby z tego, że mimo swej odrębności esseńczycy mieli znacznie więcej wspólnego ze świątynią niż zakładano wcześniej. Wprawdzie odseparowali się fizycznie od żydów uczęszczających do niej, jednak nie zerwali z nimi wszelkich stosunków. Poza tym, historycy podają, że w czasach Jezusa essenizm dzielił się na kilka odłamów, a qumrańskich zakonników można utożsamić tylko z jednym z nich. John Allegro, w swej książce zatytułowanej „Zwoje Morza Martwego” pisze:

„Wydaje się, że esseńczycy, choć trzymali się razem gdziekolwiek żyli, rozsiani byli po całej Palestynie, mieszkali w rożnych miastach i wsiach… niektóre pisma qumrańskie zdają się mieć więcej wspólnego z esseńczykami żyjącymi w miastach aniżeli ascetycznymi mieszkańcami klasztoru w Qumran. Pomiędzy tymi dwiema grupami musiały istnieć jednak spore różnice. Co się tyczy Jezusa, znał on lepiej esseńczyków żyjących w miastach i wsiach aniżeli tych, którzy mieszkali w środowiskach klasztornych, takich jak na przykład Qumran”.

Co się tyczy drugiego argumentu, w tekstach Zwojów imię „Jezus” rzeczywiście ani razu nie pojawia się, natomiast wiele razy występuje w nich tytuł „Nauczyciel Sprawiedliwości”. Z ich treści wynika, że był to enigmatyczny kapłan, którego esseńczycy uważali za swojego duchowego wodza, podobnie jak katolicy papieża. Podobieństwa pomiędzy tą postacią a nowotestamentowym Jezusem są tak silne, twierdzą niektórzy badacze, iż można utożsamić jednego z drugim. Temat ten dość szczegółowo omówiłem w artykule „Jezus a Nauczyciel Sprawiedliwości – dwaj pośrednicy Nowego Przymierza”.

Warto podkreślić, że określenia takie jak „Mesjasz” lub „syn Boży” miały dla esseńczyków znaczenia zupełnie inne niż dla chrześcijan. Swego czasu Allegro pisał do Rolanda de Vaux, swojego redakcyjnego kolegi następujące słowa:

„Co się, tyczy Jezusa jako syna Bożego, nie mam z tym żadnego problemu. Z tekstów qumrańskich wiemy, że ich Dawidowy Mesjasz uważany by za „Syna Bożego” który „zrodzony był z Boga”. Ale nie dowodzi to wcale prawdziwości fantastycznego twierdzenia Kościoła, że Jezus był Bogiem. Ich qumrańska terminologia nie jest odmienna od chrześcijańskiej. Odmienność od chrześcijaństwa polega tylko na sposobie interpretacji religijnych pojęć”.

Ci, którzy zaprzeczają temu, że Jezus kiedykolwiek był esseńczykiem, często argumentują to również tym, że nie pozostawił on po sobie żadnych pism, a esseńczycy pozostawili ich wiele. Ale warto wziąć pod uwagę to, że tekstów qumrańskich nie pisali wszyscy zakonnicy, lecz mała grupa ich skrybów, do której Jezus nie musiał należeć. Poza tym, niektórzy eksperci, jak na przykład profesor Norman Golb uważają za rzecz niemożliwą, aby mała sekta qumrańska zdolna była sporządzić aż tyle tekstów sakralnych i twierdzą z przekonaniem, że pisma te zostały przywiezione do Qumran z Jerozolimy.

Widzimy więc, że argumenty tego rodzaju sceptyków nie mają solidnych podstaw. Co więcej, ci którzy je wysuwają często zachowują się tak, jakby nie dostrzegali nawet pośredniego związku przyczynowego pomiędzy latami milczenia w życiorysie Jezusa a podobieństwami do esseńczyków w jego stylu życia i nauczania.

Jeśli nawet przyjmiemy, że Jezus nie był oficjalnym członkiem zakonu esseńskiego, to powinniśmy zgodzić  się z tym, że dobrze znał ich nauki i naśladował ich obyczaje. Wiemy z ewangelii, że spędzał wiele czasu na odludziu w miejscach pustynnych, takich jak na przykład Qumran. Tylko naiwni lub nieuczciwi teolodzy mogą pomniejszać  znaczenie tych faktów. Ale mimo to, na półkach księgarskich i w bibliotekach pojawiło się ostatnio sporo publikacji, których autorzy dogmatycznie twierdzą, że Jezus esseńczykiem nigdy nie był. Czytając te dziwne wywody łatwo zauważyć w nich liczne luki i niekonsekwencje nad którymi nawet nie warto zatrzymywać  się. Zwoje Morza Martwego dają solidne podstawy do przyjęcia, że Jezus miał z zakonem esseńskim, bezpośrednio lub pośrednio, wiele do czynienia w swoim życiu. To, że nie naśladował wiernie zasad i obyczajów zakonników z Qumran nie powinno dziwić nas, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że ówczesny essenizm dzielił się na kilka nurtów i odłamów.

Wiem, że ludzie zasugerowani Biblią i tradycją Kościoła mają sporo kłopotów z oddzieleniem prawd od mitów. Ale samodzielna lektura samych Zwojów Morza Martwego mogłaby bardzo pomóc im odnaleźć tę granicę i rozwiać sporo wątpliwości. W języku polskim dostępny jest zbiór sporej części najważniejszych tekstów Zwojów w przekładzie Piotra Muchowskiego. Opublikowany został w 1996 roku pod tytułem „Rękopisy znad Morza Martwego” (wydawnictwo ‚The Enigma Press–Kraków). Polecam Polakom tę lekturę.

Na koniec, w oparciu o przedstawione wyżej dowody, wnioski i sugestie, odpowiem krótko na tytułowe pytanie – czy Jezus był esseńczykiem? Otóż uważam, iż jest to możliwe, choć nie jest całkiem pewne. O Jezusie wiemy tylko to, co podają ewangelie, czyli niewiele. Zatem skąpe informacje na temat jego ziemskiego życia nie mogą być podstawą do wyciąganie ostatecznych wniosków na temat jego osoby. Natomiast całkiem pewne jest to, że był stuprocentowym żydem palestyńskim, produktem kultury w której żył, a pierwsi chrześcijanie w znacznej mierze odziedziczyli wierzenia i praktyki esseńskie. Prawda ta, jakkolwiek może wydawać się szokująca dla wielu chrześcijan, nie powinna napawać pesymizmem tych, którzy optują za postępem intelektualnym naszej epoki. Tym bardziej, że życie oferuje nam wiele alternatywnych dróg.

Jerzy Sędziak, 1999

© Copyright by Jerzy Sędziak

2019-02-07T10:04:23+00:00