MY NEW GUIDES

NOWE DROGOWSKAZY

Od zaślepienia do refleksji i otrzeźwienia

„Fundamentalizm religijny to niewola dla ducha i umysłu. Religia daje fundamentalistom iluzję wiedzy, a to jest gorsze od niewiedzy”
Carl Sagan

   Kult Jezusa, tak powszechny wciąż na świecie, zwłaszcza wśród protestantów, budzi różne kontrowersje. Dlaczego tak się dzieje? Moje zdanie na ten temat przedstawiłem dość szczegółowo w kilku artykułach które zamieściłem w dziale RELIGIA. Wracam niniejszym do tego tematu, bo pewni fundamentaliści podrzucili mi książkę pt. „Od zranienia do uzdrowienia” autorstwa Carrolla Thompsona. Od razu widać, że to jakiś niemądry fundamentalista biblijny. Już w pierwszym rozdziale, liczącym zaledwie półtorej strony małego formatu, używa słowa „Szatan” aż 6 razy, a prócz tego takich słów jak „Wróg” i „Wąż”. Trudno brać na poważnie publikacje pisane takim stylem i językiem. Znam dość dobrze środowisko i mentalność ludzi którzy zachwycają się tego rodzaju lekturą, bo sam kiedyś żyłem wśród nich i myślałem podobnie. Zdaje im się, że Bóg jest ich kumplem, a Szatan tylko złym sąsiadem. Po prostu nie wiedzą co te dwa słowa oznaczają, dlatego tak często i bezmyślnie ich używają. Prawie we wszystkim co przytrafia im się w życiu widzą działanie Boga lub Szatana. Myślą że jak wszystko gra, układa się pomyślnie w ich życiu, jest to oznaką tego, że Bóg im błogosławi, ale jak coś się psuje, wali i komplikuje, wtedy obwiniają za to Szatana. Wiadomo, że każdy człowiek przechodzi w życiu zmienne koleje losu, a to, czy mu się wiedzie czy nie, najbardziej zależy od niego samego. „Kowalem swego szczęścia każdy w życiu jest” śpiewała Irena Santor. W każdym razie, nie należy mieszać Boga lub Szatana do błahych rzeczy. Ci, którzy to czynią po prostu demonstrują chorą mentalność. Nawet drugie przykazanie Dekalogu zabrania tego czynić, a ściśle brać imienia Bożego nadaremno, czyli wymawiać je w sytuacjach, gdy nie ma ku temu istotnego powodu. A fundamentaliści nie tylko czynią to bez przerwy, lecz także traktują Biblię jak bufet. Wybierają z niej tylko same „smaczne kąski”, czyli te, które brzmią ładnie dla ich ucha, zaś te mniej jasne i przyjemne jej ustępy, pomijają latami milczeniem. Dlatego w ich pojęciu Bóg jest zawsze wszechmiłosiernym Ojcem Niebieskim, a Jezus ich wielkim Mistrzem i Panem. Dyskusja na temat Boga i wiary z ludźmi o takiej mentalności jest bardzo trudna. Wiem o tym z własnego doświasczenia. Mogę im tylko życzyć, aby opamiętali się, przestali kumplować się z Bogiem i poświęcać tyle uwagi Szatanowi! Niech otrzeźwieją i odrzucą sekciarskie, niemądre publikacje redagowane przez ludzi o podobnej mentalności. Na pytanie dlaczego wielu chrześcijan nie zna lub nie chce znać tych partii tekstów biblijnych, które burzą ich wyobrażenia, pewien publicysta tak odpowiada:

„Treść Biblii oraz innych ksiąg jest prezentowana w świątyniach tylko poprzez czytanie starannie dobranych partii tekstu. Ja zwracam uwagę na wersety dziwne, sprzeczne, okrutne itp. Nie robię tego wyłącznie po to, żeby pokazać jak przywódcy religijni manipulują wiernymi poprzez niepełny obraz zawartości, ale głównie dlatego, że z racji na powyższe, wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, że takie treści rzeczywiście istnieją”.

   Ale wróćmy do tematu samej książki, czyli tego co ona zawiera. Jest to swego rodzaju poradnik dla osób mających problemy natury duchowej i psychicznej. Oczywiście wszystkie rady i wskazówki w niej zawarte oparte są na Biblii, autor prawie wcale nie liczy się z tym, co mają do powiedzenia na te tematy świeccy psycholodzy. Moim zdaniem, robi błąd. Rozwiązań dla problemów tego typu można szukać w pismach religijnych, ale nie jest to wcale konieczne. Na przykład, Sigmund Freud, znany powszechnie psychoanalityk, stworzył teorię z której do dziś korzystają często lekarze. Dokładnie badał przyczyny i skutki dolegliwości psychicznych u swoich pacjentów i doszedł do wniosku, że źródłem wielu z nich są traumatyczne przeżycia doznane w dzieciństwie. Dlatego często kazał tym ludziom opowiadać o nich. Mówił, że podczas tych sesji terapeutycznych, które najczęściej prowadził w szpitalach, wielu z nich doznało wyraźnej ulgi. Zdarzało się, że wokół głowy pacjenta pojawiało się coś, co przypominało „kulę energii” która następnie rozpływała się i znikała. Jednak sam Freud był ateistą. Odrzucał udział Boga lub Szatana w tym procesie. Co więcej, był negatywnie usposobiony do każdej religii. Powiedział nawet: „Oddziaływanie pociech religijnych można porównać z wpływem, jaki wywiera na człowieka narkotyk”. W każdym razie, warto wiedzieć, iż jest wielu lekarzy, którzy lepiej znają potrzeby duchowe i psychiczne człowieka niż księża i pastorzy. Pisałem o tym już wcześniej w mojej książce „Zagubione szlaki politeizmu”.

   Następnie, co się tyczy omawianej książki, jej tytuł w oryginale angielskim brzmi „The Bruises of Satan”, co można przetłumaczyć „Sińce zadane przez Szatana”. Podanych jest w niej wiele świadectw ludzi opętanych, zniewolonych i rzekomo wyzwolonych od różnych psychicznych udręk i obsesji. Autor obarcza Szatana winą za wszystkie duchowe zranienia wymienionych tam osób i twierdzi lub sugeruje, że każdą z nich uzdrowił Bóg. Poza tym, zawartych jest w niej wiele dziwnych stwierdzeń i uproszczeń. Wymienię tylko parę z nich, bo po pierwsze, nie jest to wartościowe dzieło, a po drugie, nie mam elektronicznej wersji tej książki, a przepisywanie dużej ilości tekstu zajęłoby mi zbyt wiele czasu.

Na przykład, Thompson pisze:

  • „Oto skutki zgorzkniałości: rozgoryczenie prowadzi do odejścia od prawdy, a to z kolei do niemoralności”. (str 25)

Gdybym spotkał tego człowieka to zapytałbym go jak definiuje słowo „prawda” i dlaczego stawia znak równości pomiędzy odejściem od niej a niemoralnością. Czy każdy niewierzący człowiek jest niemoralny? Z tym absolutnie bym się nie zgodził. W każdym razie, jest to bardzo niejasne stwierdzenie.

  • „Człowiek ma skłonność do tego, aby zapominać, że Bóg nie jest odpowiedzialny za całe zło na świecie”. (str 27)

Czytelnik może być zaskoczony. Dziwna niekonsekwencja. Do tego momentu autor tej pracy za wszelkie zło na tym świecie obwiniał Szatana, a tu nagle okazuje, iż zakłada, że Bóg może być odpowiedzialny za jakąś jego część. Niemniej, zgadzam się z tym stwierdzeniem; też uważam, że Bóg chrześcijan i Żydów jest częściowo odpowiedzialny za zło na tym świecie.

    Następna sprawa dotyczy dużej luki w życiorysie Jezusa, którą komentatorzy Biblii często nazywają  „latami milczenia”. Chodzi o to, że Biblia praktycznie nic nie mówi gdzie Jezus był i co robił do 30-go roku życia. Czytałem sporo publikacji na ten temat, ale żadne z nich nie przekonało mnie z powodu braku w nich wiatrygodnych danych. Jedne podają, że przez cały ten czas przebywał on w Indiach, inne znów, że w Egipcie, gdzie nauczył się sztuki magii i po powrocie do Palestyny stał się wędrownym kuglarzem i mówił o sobie, że jest bogiem. Tymczasem Thompson zachowuje się tak, jakby znał dokładnie cały jego życiorys. Pisze, że po śmierci Józefa, swojego ojczyma, Jezus harował w pocie czoła w swoim mieście, bo na jego barkach spoczywała odpowidzialność za utrzymanie całej jego rodziny (str 35). Gdzie to wyczytał? W jakim źródle? Wydaje się, że zwyczajnie zmyślił to dla upiększenia swojej narracji. Takie chwyty stosować może tylko nieuczciwy publicysta, a nie ktoś, kto udziela innym duchowych porad.

  • Dalej pisze: „Nigdy nie odrzucaj tych, którzy mogą ciebie odrzucić. Odrzucenie jest formą nienawiści;” (str 45)

Co za dziwne uproszczenie. Czy odwrócenie się od kogoś musi oznaczać, że nienawidzi się tę osobę? Jest to często jedyne właściwe wyjście, bo czy można narzucać się komuś, kto olewa cię, lekceważy.

  • „Nie projektuj wyobrażeń na innych”. (str 49)

Czy to zdanie dobrze brzmi po polsku? A może to tłumaczka tej książki niezręcznie je przetłumaczyła. Wydaje się, że autor chciał powiedzieć tutaj „Nie oceniaj innych pochopnie”. Szkoda, że nie mam jej wersji angielskiej, aby to sprawdzić.

  • „Przeciwstaw się każdej krytycznej myśli”. (str 49)

Czyli bądź nawiny, bo naiwność jest cnotą. Co za niedorzeczność! Gdyby napisał „Przeciwstaw się każdej wrogiej myśli” to co innego, z tym mógłbym się zgodzić, ale jak można odrzucać wszelkie krytyczne myśli?! Żyjemy w skomplikowanym świecie i niemal wszystko co widzimy i słyszymy musimy osobiście poddawać krytycznej ocenie, analizować. W przeciwnym razie będziemy wierzyć w kłamstwa, przesądy i zabobony. Wiem o tym dobrze i właśnie w tym celu, w trosce o ludzi naiwnych i łatwowiernych stworzyłem moją witrynę internetową.

  • „Każdy więc odczuwa w głębi siebie pragnienie wejścia w związek małżeński” (str 51)

Nieprawda. Wielu ludzi wcale nie ma takiego pragnienia.

  • „Boża miłość jest bezwarunkowa” (str 60)

Ale Biblia tego nie potwierdza. Jahwe mówi do narodu izraelskiego w tym sensie: „Jeśli będziecie mi posłuszni, wtedy będę wam błogosławił, w przeciwnym razie spadną na was wielkie plagi i nieszczęścia”. Zatem warunkuje swoją miłość do Niego stopniem posłuszeństwa jego słowom. W trzeciej i piątej księdze Mojżeszowej wymienionych jest wiele błogosławieństw i kar z tym związanych.

   Na koniec zadam retoryczne pytanie: Czy wszystkie problemy psychiczne człowieka są spowodowane przez Szatana, a wszystkie rozwiązania ich są dowodem ingerencji Boga? Jak wspomniałem, Freud odrzucał udział Boga i Szatana w dziedzinie dolegliwości psychicznych, a stworzył teorię o wiele mądrzejszą od tej którą prezentuje Thompson. Rady jakich on udziela są w znacznej części niemądre, wręcz patologiczne. Z pewnością nie jest to pokarm duchowy dla ludzi światłych i trzeźwych.

  Kończąc, apeluję do ludzi którzy podrzucili mi tą książkę. Przestańcie kumplować się z Bogiem i poświęcać tyle uwagi Szatanowi. To jest chore. Ci, którzy znają imię Boże, tego nie robią, bo wiedzą jak wielkie jest ono.

Jerzy Sędziak, czerwiec 2019

2020-02-15T07:33:29+00:00